"Kreator - Hate Über Alles", czyli... no właśnie co?

Kreator - Hate Über Alles  (2022)

Thrash metal
Kraj: Niemcy
Wydawnictwo: Nuclear Blast
Numer katalogowy: NB 64202


Nie będzie to chyba jakimś zaskoczeniem jeśli powiem, że Kreator jest jednym z moich ulubionych zespołów. Domyślacie się zapewne, że gdy zapowiedziano nowy krążek to tupałem nóżkami z niecierpliwości. Jednak czy warto było czekać na najnowsze dokonanie szarpidrutów z maskotką złowieszczego elfa (chyba elfa, bo nie wiem do końca)?

No cóż, przekonajmy się.


W dniu 10 czerwca 2022 niemiecki Kreator powrócił z nowym albumem po pięciu latach. Ich poprzedni krążek „Gods of Violence” kontynuował bardziej melodyczną stylistykę znaną z wcześniejszych płyt, a wpływy heavy metalu były w mniejszym, bądź większym stopniu wyczuwalne. Czy tym razem mamy do czynienia z podobną sytuacją?

Dla wszystkich ciekawskich - tak się prezentuje wersja na dwóch winylach (właściwie to na 1,5 winyla).
Dwie wkładki, dwa winyle i solidne tekturowe „opakowanie".

Od razu zaznaczę, że materiał który znajdziemy na krążku jest bardzo… nierówny. Jest parę solidnych kawałków, jest również parę średniaków, ale również znajdziemy utwory gdzie znalazło się miejsce na małe eksperymenty. Stylistyką Kreator kontynuuje to, co serwuje nam na przestrzeni paru ostatnich albumów. Dobrym przykładem będą albumy „Gods of Violence”, czy „Violent Revolution”. Zespół wplata melodyjne sekcje w swoich utworach, często łagodząc oczekiwane ostre i agresywne partie gitarowe.

Muzyka i kompozycje

„Hate Über Alles” otwiera się solidnym kopniakiem w postaci tytułowego kawałka, nie licząc instrumentalnego intra. Chwytliwy kawałek z przekazem, ale niestety bardzo przeciętnym teledyskiem kręconym w jakimś hangarze. Następny utwór nie zwalnia tempa, ba, wręcz podkręca tempo i z przytupem wrzuca „Killer of Jesus”. Ostra, bezpardonowa łupanka, czyli coś czego oczekiwałem od Kreatora. Prosty i szybki riff wciąga, pomimo lekkiego zwolnienia w refrenie, które tutaj sprawdza się znakomicie. Jak na razie jestem kontent.

„Crush the Titans” nie jest może najciekawszą kompozycją, ale daje radę, jednak bardzo spowalnia narzucone tempo. „Strongest of the Strong” to, moim zdaniem, powrót do stylistyki jaką zespół serwował na krążku Violent Revolution - melodyczny riff okraszony headbanging-owymi zwrotkami.

Z przykrością stwierdzam, że cały album jest tylko OK. Ośmielę się rzec, że Kreator wplótł więcej elementów heavy metalowych, przez co sam album jest mało thrashowy z pewnymi wyjątkami. „Become Immortal” jest właśnie takim przykładem. Brakuje pazura, czegoś co wybije ten kawałek ponad przeciętność. Przekaz jest oczywiście bardzo ciekawy, ale wypada po prostu słabo w połączeniu z muzyką.

Nie zabrakło również pewnej dozy eksperymentów muzycznych. W moim mniemaniu są one po prostu zwykle zbędne, bądź „psują” utwór. Intro w „Pride Comes Before Fall” jest tak niepasujące do reszty,  oderwane od całości, że aż boli. „Conquer and Destroy” jest świetnym numerem, ale outro jest… no właśnie. Co to miało być? Kto wpadł na tak słaby pomysł? (Mille, patrzę na ciebie, gagatku 😉).

Jedynym utworem, w którym nie mam pojęcia jak go ocenić jest „Midnight Sun”. Z jednej strony ten zabieg z dziwnym damskim wokalem ani trochę nie pasuje, a z drugiej nawet lubię ten kawałek mimo wszystko. Nie wiem, po prostu nie wiem co o nim myśleć. Pierwszy raz spotykam się z taką sytuacją.

Do jednego z najmocniejszych kawałków na płycie z pewnością zaliczam „Dying Planet”. Ciężka, ponura i nieco dziwna stylistyka (lekko black metalowa, co może być przesadą) idealnie pasuje do tekstu. Bardzo dobrze, że ten właśnie utwór zamyka płytę, więc cierpienie nie poszło na marne. Prawdopodobnie...

Podsumowanie

Czy najnowsze dzieło Kreatora „Hate Über Alles” to płyta wybitna? Oczywiście, że nie. Czy płyta jest żałosna i niewarta uwagi? Też nie. Daleko jej do kamieni milowych thrash-metalu jakimi były "Pleasure to Kill", "Coma of Souls", czy nawet "Renewal" (o "Extreme Aggression" nie wspomnę - co właśnie zrobiłem. Btw. uwielbiam ten album).

Czy jest to totalna porażka jeżeli chodzi o dotychczasową dyskografię - nie. Więc czym jest ta płyta i jaka jest jej ocena?

Odniosłem wrażenie, że Mille chciał za dużo „upchać” na albumie i brakowało czasu na odfiltrowanie nie do końca dobrych pomysłów. Cały album brzmi jak próba wkomponowania nowych elementów do stylistyki zespołu - na siłę. Niestety, ale w większości przypadków te zabiegi nie tyle psują, co zaburzają odbiór.

Do moich ulubionych kawałków na płycie należą wspomniane już wcześniej „Hate Über Alles” i „Killer of Jesus”. Nie omieszkam wrócić do „Demonic Future”, czy „Dying Planet”, bo są to moim zdaniem utwory po prostu dobre. Prawdopodobnie przesłucham sobie również „Midnight Sun” ze względu na jego dziwność i brak zdecydowania się na to, czy podoba mi się, czy też nie. :)

Oceny cząstkowe

Przechodzimy do „mięsa” każdej recenzji, czyli do ocen. Zazwyczaj większość odbiorców na początku recenzji włącza tryb „tl;dr” i przeskakuje do magicznych liczb/gwiazdek. Oto moje noty.

  • Muzyka: 3,375 / 5
  • Odbiór osobisty: -0,5 (spodziewałem się czegoś lepszego)

(3,375) + (-0,5) = 2,875


Zapytacie pewnie skąd tak niski odbiór osobisty? Ano z tego względu, że trochę jestem rozczarowany tym jak nierówny jest album, bądź momentami przeciętny/oderwany od stylistyki. Cieszą szybkie riffy pędzące na złamanie karku, ale spontaniczne dziwne zabiegi również wytrącają z całości. To co nie pasuje w utworach jest NAPRAWDĘ kiepskie - doceniam nietypowe pomysły, ale… no cóż.

Become Immortal... 
Słuchając tego utworu, to tak nie za bardzo. 😅

Czy warto posłuchać ostatniej płyty metali z Niemiec? To zależy czy jesteście fanem ostatnich dokonań zespołu i czy wypracowana stylistyka przemawia do was i do waszych stalowych serc. Dla mnie jest to album, który można słuchać wybiórczo, bo jako całość nie prezentuje się jakoś najlepiej. Jest to album lepszy od „Hardwired...To Self-Destruct” (😥) Metallicy, bo widać sensowny początek i koniec, a całość nie jest bez sensu wydłużana, rpzeciągana i upychania na dwóch płytach.

Pozostaje nam tylko zadać pytanie: czy będzie to ostatnia płyta tego zespołu, czy jeszcze uświadczymy nowych kompozycji? Czas pokaże, czy długowłosi germańcy jeszcze wkroczą do studia ze swoimi wiosłami i garami.

Tak na marginesie od autora: kto w ogóle kręci te teledyski w Nuclear Blast? One są tak słabe, że aż boli. Nie można po prostu dać nagrań z koncertu/studia przeplatanych krótkimi scenkami? To tylko moja opinia, ale zaczynają mnie już śmieszyć takie pseudo "badass" klipy. xD


Pozdrawiam i do następnego wpisu!

Crimson


Źródła:


Komentarze