"Fantastyczne zwierzęta: Tajemnica Dumbledore'a", czyli metamorfoza Grindelwalda?

„Fantastyczne zwierzęta: Tajemnice Dumbledore'a” (2022)

Przygodowy, fantasy, kino akcji
Reżyseria: David Yates
Kraj: USA/Wielka Brytania


Wstęp

Dawno nie było żadnego wpisu na moim blogu. Dzisiaj przynoszę dla was recenzję trzeciej części serii „Fantastyczne zwierzęta”, o enigmatycznie brzmiącym tytule „Tajemnice Dumbledore’a”. Zapraszam chętnych do lektury.

Oczywiście jak zawsze nie mogło zabraknąć zwiastunów bądź z angielskiego trailerów. Poniżej znajdziecie takiego gagatka z portalu youtube.



Chciałbym wtrącić, że zwiastun wygląda naprawdę spoko. Nie zdradza za dużo z fabuły i zachęca do obejrzenia filmu. W tej kwestii nie ma do czego się przyczepić.

Akcja filmu dzieje się około 70 lat przed wydarzeniami z filmu „Harry Potter i kamień filozoficzny” (2001). Bez obaw możemy założyć, że akcja osadzona jest w latach 30-tych XX wieku. Jako ciekawostkę dodam, że przeczytałem wszystkie książki opowiadające o czarodzieju z blizną i charakterystycznymi okularami. Skonfrontowanie głównej serii z nowym spojrzeniem na świat magii z pewnością powinno być ciekawe.


Ahoj, przygodo!
Panie Kowalski...

Na srebrnym ekranie zobaczymy znane i lubiane postacie, a także pewne dość ważne zmiany w obsadzie. Czy warto było czekać na nową część? Czy wszystko skończy się szczęśliwie? Czy będzie sequel? Od razu odpowiadam na ostatnie pytanie - tak.


Fabuła

Film opowiada dalsze przygody pana Newta Skamandera (Eddie Redmayne) autora książki o tytułowych fantastycznych zwierzętach oraz Albusa Dumbledore’a (w tej roli Jude Law). Ostatniego oczywiście możemy znać ze swojej starszej wersji z Harry’ego Pottera. Spotkamy postacie znane, lubiane i te budzące mniejsza sympatię z poprzednich części, ale po kolei.


No bo o kogo innego... O Voldemorta?

Powraca „główny zły” z poprzedniej części, czyli Grindelwald, grany przez Madsa Mikkelsena. (Nie mam pojęcia czemu tej roli nie odgrywa Johny Depp jak to było w poprzednich częściach. Pewnie ma to związek z toczącymi się wtedy sprawami sądowymi i kontrowersjami związanymi z aktorem). Dowiadujemy się, że urodził się długo wyczekiwany qilin, lub jak kto woli - kirin. Stwór, którego pierwowzory zostały zaczerpnięte z azjatyckim mitologii i legend. Według filmowego świata krew tego szlachetnego stworzenia pozwala zajrzeć w przyszłość. W tym przypadku pan czarnoksiężnik jest zainteresowany próba zamachu na jego życie i tym, kto i jak będzie próbował mu pokrzyżować plany.

W tym celu Dumbledore’a zbiera ekipę osobliwych indywiduów, których możemy znać z pierwszej i drugiej części „Fantastycznych zwierząt”. Powraca Newt Skamander, który jest równie ciekawą i zabawną postacią, jak wtedy kiedy go poznaliśmy. Zobaczymy również jego brata Tezeusza Skamandera (Callum Turner). Nie mogło również zabraknąć Queenie Goldstein (Alison Sudol) oraz zabawne Jacoba Kowalskiego (Dan Fogler). Bez zdradzania fabuły dodam, że to nie cały skład magicznego oddziału komandosów, ale o tym już musicie się przekonać sami.


Mads Mikkelsen wypada bardzo dobrze w swojej roli.
Ośmielę się nawet stwierdzić, że lepiej niż Depp.

Ogółem musimy zapamiętać, że Gellert Grindelwald (GG) jest tym złym, który chce zniszczyć świat osób niemagicznych. W ramach swojego diabelskiego planu będzie startował w wyborach na przewodniczącego rady czarodziejów, próbował nekromancji i innych sztuczek. Poznamy jego kampanię wyborczą, a także zajrzymy w różne zakątki świata. Fascynujące… Polityka, sprawy urzędowe i kopia Lorda Voldemorta z Harry’ego Pottera.

Czego więcej chcieć? Prawda?

Prawda… ?


Plusy i minusy

Zacznijmy od plusów, żeby było miło i ogółem przyjemnie. 😀

Na pewno plusem są aktorzy i kreowane przez nich postacie. Widać, że wkładają w swoje role całe serce i dobrze się przy tym bawią. Postacie Albusa Dumbledore’a i Newta Skamandera zdecydowanie należą do moich ulubionych w filmie. Są ciekawe, intrygujące i interesowało mnie co się z nimi stanie. Ogółem większą sympatią darzę po zakończeniu seansu Tezeusza Skamandera - po prostu jego sposób bycia, powaga i postawa ciekawie kontrastowała z lekko spontaniczną naturą Newta, czyli jego brata.


Przykład magicznej spawarki do przechodzenia przez bariery.

Efekty specjalne i wszystkie rozbłyski świateł wyglądają świetnie. To ta sama klasa jak w części pierwszej i drugiej, a nawet czasami o niebo lepsza. Walki czarodziejów ogląda się z zapartym tchem, a kreatywność twórców jest tutaj zauważalna. Jednym słowem przyłożyli się i dali widzom solidny spektakl efektów specjalnych. Pod tym względem jestem zadowolony i usatysfakcjonowany.

Odniosłem wrażenie, że Mads Mikkelsen w roli Grindelwalda sprawdza się znacznie lepiej niż Johnny Depp. Z poprzednich filmów wiemy, że Gellert dużo gada, ma plany, ale nie zawsze robi coś ciekawego. Jest typem wiecznie chowającej się w cieniu i szykującego się do ataku. Johnny Depp w poprzednich filmach wyglądał jak ktoś, o kim można od razu powiedzieć że jest zły. Z kolei Mads jest stonowany, poważny i poniekąd pasujący do tak wykreowanej postaci. Nie rzuca się w oczy, nie jest impulsywny i nie znając jego planów można się nabrać, że jest to zwykły koleś. Nie wiem jak wy, ale ja wolę kreację z tego filmu bardziej niż z poprzednich. Nie zmienia to faktu, że Grindelwald jest nudny jak powtórki „Mody na sukces”. 😜


Teraz niestety przejdźmy do mniej przyjemnej części, czyli minusów.

Na pierwszy ogień idzie fabuła, która jest po prostu… Powolna, miejscami nudna i prowadząca do nikąd. Niektóre sceny bogate w wizualny spektakl zdają się być „zapychaczem” mającym na celu wydłużenie filmu, Mam wrażenie, że świat wykreowany przez twórców mógłby istnieć bez magii i elementów fantastycznych. Czasami myślałem, że magia jest jedynie dodatkiem do wszystkich wydarzeń. Nie uważam, że wszystkie sceny takie były, ale z pewnością można było odczuć „brak magii” w tym magicznym świecie.


„Po co ja to w ogóle «podpisywałem...»”

Punkt drugi: główny zły, czyli Grindelwald. Tak jak w poprzednich częściach nie kupuję tej postaci ani trochę. Cały czas gada, pojawia się, potem trochę jeszcze rozmawia, ale rzadko robi cokolwiek interesującego. Owszem początek i koniec filmu był ciekawy, ale to za mało żeby ta postać stała się interesująca. Niektóre wątki z nim związane wyglądają, jakby nigdy nie znajdowały się w scenariuszu. Nie podobała mi się ta postać gdy była grana przez Johnny’ego Deppa i tak samo jest w przypadku pana Mikkelsena. Oczywiście wina nie leży po stronie aktorów, w żadnym wypadku, ale scenariusza.

Punkt trzeci: może się czepiam, ale pan Jacob Kowalski był troszkę… irytujący w tym filmie. Został zdegradowany do roli dyspozytora jednolinijkowych dowcipów, które bardzo rzadko są śmieszne. Wielka szkoda, bo uważam że Dan Fogler jest świetny w swojej roli. Z przyjemnością oglądało się każdy moment gdy Kowalski (nie mylić z pingwinem-agentem) poznawał świat czarodziejów. Jego perypetie miłosne były niepotrzebne i, mimo że były związane z poprzednimi wydarzeniami, to niewiele zmieniały. Szkoda, że zepsuto tak zabawną postać leniwymi decyzjami.


Feniksy i inne tego typu stworzenia są zawsze na plus w filmach tego typu.

Punkt ostatni: struktura filmu i jego długość. Od czasu do czasu walki, które można było zobaczyć nie miały specjalnie większego celu oprócz dodania pewnych pomniejszych wątków fabularnych. Niektóre postacie były napisane lakonicznie, mało wiedzieliśmy o ich motywach, bądź ich motywacji, i sensie istnienia. Struktura filmu jest bardzo nieciekawa i mogę ją określić prostymi słowami: scena akcji, gadanie, scena, akcja, gadanie i tak w kółko. Wszystkie intrygi polityczne, sprawy urzędowe są tak zbędnym dodatkiem do scenariusza - nie oglądam filmu o sieci szpiegowskiej, tylko film o świecie w którym żyją smoki, kiriny, magiczne stworzenia i tym podobne.


Oceny cząstkowe i podsumowanie

Jak zwykle pora na oceny cząstkowe, które pozwolą na wystawienie sensownej noty końcowej. Pamiętajcie, że „odbiór osobisty” jest z przedziału od -0,5 do 0,5 i jest to swego rodzaju bonus, który uwzględnia całościowe ocenienie produkcji w moich oczach. Poniżej znajdziecie wcześniej wspomniane oceny.

  • Fabuła: 3 / 5
  • Klimat i świat wykreowany: 1,5 / 5
  • Gra aktorska: 4,5 / 5
  • Humor: 1 / 5
  • Odbiór osobisty: 0 (bez zdania)

Ocena końcowa jest równa średniej arytmetycznej ocen cząstkowych plus odbiór osobisty:


(3 + 1,5 + 4,5 + 1) + 0 = 2,5


W moim mniemaniu film był raczej przeciętny. Nie wzbudzał większych emocji. Nie zauroczył mnie swoim światem, ani nie wyciskał łez (zarówno tych związanych ze smutkiem jak i śmiechem). Można obejrzeć jeżeli lubicie uniwersum Harry'ego Pottera i chcecie kontynuować przygodę z panem Newtem i pozostałymi postaciami.


Wszystko dobre co się dobrze kończy.
A teraz z powrotem do kręcenia kolejnej części!

Komu mogę polecić opisywany film? Jeżeli lubicie serię „Fantastyczne zwierzęta„ i oglądaliście poprzednie części to pewnie i tak już poszliście do kina, więc nie mam co was namawiać. Pozostałej części widzów mogę tylko zasugerować obejrzenie filmu na jednej z platform VOD albo Netflixie. Można przejść się do kina, ale wybór pozostawiam wam.

Ciekawe co tam wykombinują w następnej części?

Do następnego wpisu,
Crimson :)


P.S. Troszeczkę poprawiłem formatowanie tekstu. Myślę, że stanie się to standardem od TEGO wpisu. Dodatkowo wprowadziłem mniejszą skalę ocen, czyli od 0 do 5, ponieważ moim zdaniem zakres od 0 do 10 to stanowczo za duża dyskretyzacja. Mniejsze zakresy ocen pozwalają na lepsze zrozumienie przyznawanej noty. Myślę, że w pewnym momencie uda mi się napisać odpowiedni mini-artykuł na temat oceny i mojego podejścia do analizowania poszczególnych produkcji.



Komentarze