"Fame and Misfortune", czyli Historia pewnego dziennika. (MLP:FiM)

"Fame and Misfortune"

Sezon 7, odcinek 14




Odcinek zaczyna się kłótnią pomiędzy dwiema klaczkami, Toola Roola & Coconut Cream, które przestały być przyjaciółkami (bez benefitów, w końcu to dzieci :P ) i obrzucają się słodkimi przekąskami i pysznymi łakociami. Sytuacja ta nie pozostaje bez echa gdy nasza główna bohaterka Twilight Sparkle obrywa lodami prosto w grzywę. Zaciekawiona dowiaduje się o całej sytuacji i naprawia ich relacje bez pokazywania tego na ekranie. Dostajemy lekcję od księżniczki przyjaźni dla tych dwóch klaczek, które natychmiastowo godzą się i zapominają o konflikcie.

Twilight nie jest najwidoczniej zadowolona z faktu,
iż została zbombardowana lodami. 


I to jest moim zdaniem rola Twilight jako księżniczki, a nie jakieś latanie tu i tam i nic nie robienie, albo jak zwykle interpretowanie wszystkiego w zupełnie złym świetle. Bohaterka przypomina sobie, że gdzieś już słyszała podobne zdanie i czym prędzej pędzi do biblioteki. Przypomina sobie, że cytat pochodzi z DZIENNIKA PRZYJAŹNI (patrz sezon 4 odcinek 3 „Castlemania”), który wraz ze swoimi przyjaciółkami prowadziła w sezonie czwartym... znaczy się po tym jak odnalazły Zamek Dwóch Sióstr. Podążając dalej za fabułą pojawia się Starlight Glimmer, żeby rzucić dowcipasem i tyle.

Ok i to było naprawdę ciekawe. Dostajemy motywy z poprzednich przygód księżniczki i jednocześnie coś, czym Twilight miała się zajmować od początku nadania tytuły szlachetnego - nauczać kucyki przyjaźni, gdy np. mają konflikt czy rozbieżność zdań w taki sposób, by dać przykład a nie robiąc mentorski monolog, który jest suchy, bez poparcia i (nie ukrywajmy) sztuczny. Rozwiązanie problemów klaczek było jak najbardziej czymś dobrze przemyślanym i bardzo przyjemnie było zobaczyć taką sytuację, gdy księżniczka przyjaźni naucza o przyjaźni. Niestety nie mogę takiego czegoś powiedzieć o odcinkach w stylu Tanks for Memories" czy ten odcinek o dwóch klanach co ze sobą walczyły. Plusik dla Tłalota za takie zachowanie i dla pisarzy odcinków, a także edytorów. Równie miłym akcentem jest to, że gdy w sezonie czwartym założono dziennik Twilight wyraziła swoją nadzieję na to, że spisane doświadczenia i lekcje głównej szóstki kucyków staną się czymś pożytecznym i może kucyki w przyszłości nauczą się czegoś wartościowego w oparciu o ich zapiski.

Następnie mamy intro i *gasp* M. A. Larson napisał ten odcinek. Witaj z powrotem kolego na pokładzie załogi nazywającej się bro(w)nies. Co prawda napisałeś odcinek "Magical Mystery Cure" za który głupsza część fandomu cię nie lubi, ale ja na to patrzyłem wtedy zupełnie inaczej. Rozwinę jeszcze motyw "pisania scenariuszy i autorów" później w podsumowaniu, bo warto o nim wspomnieć.

Kolejnym punktem naszej przygody jest ogłoszenie szczęśliwego faktu odnalezienia dziennika i podzielenie się tą wspaniałą nowiną z przyjaciółkami. Wszystkie oczywiście są uradowane i wspominają sobie dobre stare czasy jak walczyły z całym złem w Equestrii, miewały śmieszne i pełne morału przygody czy po prostu poznawały nowych przyjaciół czy tam przyjaciółki. Zauważyłem jak fajne są te nawiązania i oddanie charakteru postaci poprzez charakter pisma czy też styl zdobienia stronic. Applejack zostawiła rozgniecione jabłko na swoich stronach a Fluttershy pisze tak małymi literkami, że nie wiadomo co tam jest napisane i by zostawić jak najwięcej miejsca dla swoich koleżanek. Rarity pisze wszystko wymyślnymi literami z masą zawijasów, Rainbow Dash nie szanowała swoich stron i chyba z nimi stoczyła niejedną walkę. Pinkie Pie nawaliła confetti do swoich stron, które oczywiście za każdym razem eksploduje. Doceniam takie smaczki. (Chociaż dalej nie wiem jak pisała Twilight, ale znając ją to będzie najczytelniejsze pismo świata i najbardziej zadbana strona.) 

Czy ma Pani może chwilę aby porozmawiać o naszych
paniach i stwórcach, Lunie i Celestii?
Dziennik znajduje się w opłakanym stanie i całość dosłownie sypie się w ich kopytkach. Starlight podsuwa pomysł, aby wykonać odnowioną kopię przy pomocy czarów dla każdej z przyjaciółek. Tak bardzo jak ta bohaterka popełnia najgłupsze decyzje i jest wpychana na siłę wszędzie, tak tym razem w ramach wyjątku dali jej dobry pomysł do zrealizowania. Uroczy gest ze strony jednorożca zostaje doceniony przez wszystkich, a Twilight przychodzi ze swoją inicjatywą. Pragnie stworzyć więcej kopii tej książeczki aby wszyscy mieszkańcy Equestrii mogli zgłębić lekcje jakich doświadczyło nasze kochane Mane6. Wiecie co? Będę szczery… jest to WSPANIAŁY POMYSŁ! Serio, bardzo mi się podobała ta idea. Nie myśląc wiele Twilight wchodzi do księgarni rozdając (chyba) książki, a kucyki ochoczo nabywają zlepek kartek papieru by zanurzyć się w losach tak lubianej księżniczki i jej wiernych przyjaciół. Można ją dostać na straganach, w księgarniach czy chociażby pobliskim kiosku. Nie zwlekajcie! Zadzwońcie już teraz pod numer podany w odcinku a dostaniecie dziennik o 20 monet taniej oraz limitowaną edycję „Pamiętnika Dwóch Sióstr” czyli za jedyne 129 złotych!
129 złotych!? 
Tak, 129 złotych!

Już dzisiaj w sprzedaży największy bestseller!
Kup dziś i nie bądź LAMĄ!
Książka okazuje się wielkim sukcesem w magicznej krainie pastelowych kucyków zwanej Equestrią, gdzie kuce ziemne, pegazy i jednorożce pod żelaznym kopyt… ekhem, pod płaszczem opieki Celestii i Luny wiodą wspaniałe życie pełne harmonii. Książki sprzedają się jak świeże bułeczki. Zapewne Twilight trzepie hajsiwo na każdym egzemplarzu a koka sypie się węgiel z kopalni na Śląsku, a lachony oblegają zamek księżniczki – oczywiście jeżeli byłoby to fanowskie opowiadanie. Ale tak nie jest, więc Twilight cieszy się, że może głosić kucykową nowinę i poniekąd zostaje świadkiem Jehowy. Tylko w przeciwieństwie do nich ona zapiernicza po całej Equestrii i promuje to dzieło bez namolności. ;) Jednak ja mam nadzieję, że dziennik przyjaźni nie odniesie sukcesu tak wartościowego jak np. „Pięćdziesiąt Twarzy Gray’a” i będzie reprezentował o wiele wyższe wartości niż rozpadanie się na tysiące malutkich kawałeczków za każdym razem. xD

Ten źrebak chyba zbyt intensywnie wpatruje się
w naszą kochaną Applebloom...
Nie będę się rozwodził zbytnio nad kolejnymi scenami, bo mają nam uświadomić jedną rzecz – nie wszystko idzie zgodnie z planem jak to bywa w większości odcinków. Pierwszym miejscem wizyty jest szkoła i grupka młodych klacz i źrebaków, którzy o dziwo przeczytali to wielkie tomiszcze. No cóż, Twilight chyba sprawiła, że małe kucyki nie będą mugolami a sztuka czytania nie zaniknie. ;) Jednak wszystko obraca się przeciwko szczytnej idei edukowania młodych pokoleń o przyjaźni, kwiatkach, tęczy… eee… bez tych ostatnich. Applebloom tak jakby wykorzystuje to jak często wraz ze Znaczkową Ligą jest wspominana na stronach i pragnie założyć jakiś klub czy obóz czy coś czy kto tam wie… Osobiście jakoś mi nie pasuje to do charakteru Applebloom, po prostu coś zgrzyta, ale nie tak bardzo, w końcu to tylko klaczka. Oczywiście Twilight dostrzega, że to nie tak miało być i powoli rozpoczyna swoją podróż w smutek i jeżeli ma spacerować po tej smutnej krainie w swojej głowie, to na pewno weźmie tam też swoich przyjaciół. 

Btw. Jest tutaj naprawdę dobra scena jak wcześniej wspomniane na samym początku walczące słodkościami klaczki ponownie krzyżują szpady. Na pomoc przychodzi ponownie Twilight, która sugeruje im, aby zapoznali się z lekcją przyjaźni jakiej doświadczyła Rainbow Dash w Rainbow Falls. Wspaniały motyw i pouczający. Klaczki oczywiście z chęcią biorą się do lektury – kolejny zadowolony klient.




"Czyli mówisz, że napisałeś już dwanaście opowiadań
o mnie? Nice.
Twilight szybko wpada na grupkę fanów, którzy przyjechali z samego Los Pegasus aby zdobyć autograf księżniczki. Jeden z kucyków nawet po otrzymaniu autografu pakuje książkę do folii aby nie straciła na wartości i stała się cennym przedmiotem kolekcjonerskim. Whatever… też mam na przykład płyty CD, które nie wyjąłem z folii, ale to bardziej ze względu na to, że mam lenia. ;) Fani odchodzą zadowoleni – kolejny zadowolony klient? Jednak Twilight co raz to bardziej dostrzega jak jej Opus Magnum staje się jedyne czytanką pokroju „Przyjaciółka” czy „Naj”. Chociaż jak pomyślę o tym, to te gazety mają porady (tak jak dziennik przyjaźni ale na inne tematy) a ludzie stosują się do nich. Hmm… zły przykład w takim razie. :P

Następna scena przedstawia nam Twilight (duh) przechadzającą się wraz z Starlight „Zapchaj-dziura i Zróbcie o Mnie Zabawki” Glimmer po uliczkach Ponyville. Sparkle przekazuje swoje obawy swojej przyjaciółce i zaczyna powątpiewać w słuszność wydania tomu. Wtem udaje im się usłyszeć rozmowę dwóch kucy, którzy widocznie są fanami Dziennika przyjaźni i nawet przyznają, że jest inspirujący. Twilight cieszy się, że w końcu ktoś prawdopodobnie uczy się czegoś wartościowego w swoim życiu. Wcześniej wymienione kucyki wspominają jednak również o tym, że autorzy powinni WYWALIĆ wszystkie strony, które pisała Rarity bo według nich jest zarozumiała, nieciekawa, arogancka, cyniczna, skoncentrowana tylko na swoich sukcesach, egocentryczna i egoistyczna. Dla nich jej wstawki są po prostu zbędne i psują całą książkę. Na domiar złego całej tej rozmowie przysłuchiwała się też Rarity i w tym momencie jej serce zostaje przebite wielokrotnie sztyletami a łzy płyną z jej oczu. Natychmiastowo załamuje się i z płaczem ucieka jak najdalej z tego miejsca. Twilight czuje współczucie dla białego jednorożca i w te pędy biegnie za nią, aby ją pocieszyć. Aż tu nagle ni stąd ni z owąd…

( ͡° ͜ʖ ͡°)
PINKIE PIE! Zatrzymuje Twilight i zdaje jej sprawę z tego na czym polega jej popularność. Wszyscy uważają ją za najśmieszniejszą postać a jej wpisy wywołują liczne salwy śmiechu i uśmiech na pyszczkach kucyków nie tylko z Ponyville. Jednak dochodzi do tak absurdalnych sytuacji, że kucyki śmieją się z każdego jej słowa – nawet gdy jest nie śmieszne i po prostu smutne czasami. To wprawia Pinkie w zaniepokojenie i bycie „tą śmieszną” przestaje jej się podobać. Twilight rozmawia chwilę z różową i hiperaktywną koleżanką i gna do Butiku Karuzela. Dochodzi tutaj do bardzo śmiesznego (moim zdaniem) dialogu między PP (Pinkie Pie) a losowym kucem, ale nie będę go opisywał bo to nie ma sensu. Wtem jak jesienne liście z pobliskich drzew podczas wielkiej gonitwy spadają na głowę naszej protagonistki…

To znowu wy? Czego chcecie...
KARTKI PAPIERU! Czekaj, co? Mamy do czynienia z sytuacją kiedy Rainbow Dash wysłuchuje pochwał od małych kucyków i najwyraźniej nie jest zbyt kontent. Klaczki nawet wspominają o tym, że wyrwały kartki z lekcjami Twilight bo są zbyt nudne i przeszkadzają w czytaniu tych dobrych o Rainbow. Jednak tęczowy pegaz próbuje wszystkimi sposobami odegnać się od swego fanbase, lecz na próżno. Tutaj też widzimy jak Twilight zaczyna sobie uświadamiać jak źle interpretowane są lekcje z książek – nikt nie patrzy na nie jak na doświadczenie innej osoby, z którego może się wiele nauczyć, lecz patrzą na wszystko jako na powieść przygodową/fantasy czy innego rodzaju. A jak wiemy, nie taki był cel tej książki i zamysł za wydawaniem słów na cennym papierze. Wtem Twilight słyszy niesamowicie głośny…

Zgińcie! Przepadnijcie! The power of Celesia and Luna
compeles you!!!
TŁUM KUCYKÓW GNĘBIĄCY FLUTTERSHY! Co prawda to są 4 kuce, ale wiecie… jedna osoba to singiel, dwie osoby to para, trzy to trójkąt, więc pewnie cztery to prawie jak manifestacja albo czworokąt. Fluttershy jak to Fluttershy jest nieskora do większych zgromadzeń i prosi ich grzecznie aby sobie poszli. Jednak tłum jest namolny i mówią, że chcą znać odpowiedź na to dlaczego Fluttershy cały czas uczy się przez wszystkie przypowieści tego samego i niczego nowego. Wiecie, Fluttershy ma swój quest życiowy aby walczyć o swoją asertywność (hy, hy, hy… „asertywny Jacek”, hy, hy… tak wiem, nie przewracajcie oczami). Tak naprawdę jeżeli się śledzi losy żółtego pegaza to widać jak małymi kroczkami zyskuje na pewności siebie i wiecznie podnosi swoje umiejętności w mówieniu „nie” i stawianiu na swoim. Podoba mi się jak Twilight po prostu magią odstawia dwa kuce tak jakby chciała powiedzieć „Out of my way, bitches…” Pojawia się również Starlight Glimmer, która po prostu podnosi zirytowana jednego kuca w powietrze i trzyma go jakby miała go zaraz zniszczyć i poddać anihilacji. Jednak mimo wszystko Fluttershy staje w obronie swojej osoby i zbiera w sobie wszystek pewność siebie i odpowiada im jak było naprawdę i jak się zmieniła. Natrętne kuce zauważają, że się zmieniła, ale teraz mają problem z tym że za bardzo się zmieniła co wprawia pegaza w jeszcze większy smutek. Nagle nasze dwie koleżanki (Twilight i Starlight) docierają do…

What did you say, punk?
BUTIKU KARUZELI! Gdzie miejsce ma największa drama odcinka – Rarity. I nie, nie mówię tego złośliwie czy po prostu aby umniejszyć bólu jaki przeżywa Rarty, ale… po prostu myślę, że projektantka została potraktowana najsurowiej ze wszystkich i rany mentalne jakie jej zadano są zbyt drastyczne. Okazuje się, że Rarity w swojej rozpaczy wykonuje zalana we łzach i rozmytym makijażu stresszycie [!sic], które pozwoli jej się uspokoić. Jednak widać, że tym razem coś idzie nad wyraz ekstremalnie. STOP! Tutaj muszę zaznaczyć jedną z rzeczy wartą uwagi. Odpały Rarity czy innych postaci zdarzały się w serialu i jak dla mnie zwykle to były najlepsze części (oczywiście gdy zrobione dobrze – mówię do ciebie „Royal Guidance”, zapamiętam sobie jak bardzo zawaliłeś sprawę.)

Eeee... ja może to tutaj zostawię... o_O

Mieliśmy takie akcje jak w „Lesson Zero” czy „Inspiration Manifestation”. Odpały Rarity ostatnio ograniczyły się do lekkiej dramy, używania swojej sofy do płakania czy po prostu do hiperwentylacji, jednak teraz… Oł-maj-gad… mimo, że ta scena jest krótka, to ją UWIELBIAM. Wygląda na to, że animatorzy pozwolili sobie na nieco zabawy i stworzyli gorzko-słodką scenę rozpaczy Rarity. Dawno tego nie było w serialu i teraz sobie uświadomiłem jak bardzo projektantka z Ponyville zawsze sprawdzała się w takich scenach. Cała mimika twarzy i oczywiście jak zwykle genialny głos Rarity wypada znakomicie. Jednak jednocześnie jest tutaj mały zgrzyt. W związku z tym, że Rarity jest bojkotowana przez anty-fanów duża część kuców anulowała u niej zamówienia na stroje. Serio? To jest powód? Zresztą nie znam się na świcie mody. Wtem jak grom z jasnego nieba wpada…

Jeszcze jedno zdjęcie i to kopytko wyląduje między
twoimi oczami!
APPLEJACK UDERZAJĄC TWILIGHT PROSTO W TWARZ! Co jest śmieszne, bo rzadko widuje się dobre przedstawienie humoru typu „slapstick”. :) Tutaj pojawia się mały zgrzycior [!sic] jak dla mnie… otóż wielkie rzesze kucyków stały się fanami farmerki i traktują ją jak przyjaciela. W związku z zasadą Applejack, że przyjaciół traktuje jak swoją własną rodzinę musi zaspokoić bezczelność idiotów… kucyków i w pewien sposób usługiwać im podając coś do jedzenia, picia czy załatwiając nocleg (pożyczyła 100 koców od Rarity). Traktuje ich jak rodzinę i na siłę im dogadza co chwila zaspokajając ich głupie zachcianki. Applejack stała się popularna i wcale nie jest z tego faktu zadowolona, co mnie akurat nie dziwi w żadnym stopniu. A na pytanie Twilight czemu ich nie wyrzuci odpowiada, że nie może wywalić swojej własnej rodziny. Trochę zgrzyta, ale naoliwi się i będzie dobrze. Weźmie się WD40 i psiknie raz dwa. Twilight jak na prawdziwego bohatera, któremu raną w sercu każda krzywda przyjacielowi zadana pokonana pochyla swoją głowę oznajmiając: „Bóg umarł… opuścił nas.” 

~ How could this happened to meeeee... ~
… nie no żarty sobie stroję. Tak naprawdę mówi: „I wish we had never released that journal”. Idealnie to streszcza każdą emocję i walkę z winą w duszy Twilight. Kończy się scena, a tutaj bez uprzedniego ostrzeżenia…

Wściekłe kuce.
TWILIGHT SIEDZI PRZY OKNIE… ? Ok, mamy teraz tak zwaną scenę emocjonalną. Pojawia się Starlight Glimmer, która będzie osłodą i miodem na rany przyjaciółki. Zostało nam 6 minut odcinka, więc zbliżamy się do ostatecznego pojedynku. Twilight oczywiście mówi jak jej jest przykro, że publikacja dziennika przyniosła tak opłakane rezultaty. Starlight oczywiście pociesza ją, jednak ma to niewielki wpływ na poglądy księżniczki przyjaźni. Interesujące i ładne są małe akcenty w tle a warto zaznaczyć, że znajdujemy się w pokoju Twilight z lustrem. Zawieszone są tam przeróżne zdjęcia pokazujące wartościowe chwile z życia alikorna, takie jak: czasy spędzone ze swoją opiekunką z dzieciństwa (sexy) Cadence, moment gdy Rarity rozmawiała o sukience z Fluttershy, scena z momentu jak Spike zdobywa berło smoków (WTF!? Kto wtedy robił zdjęcia? A… pewnie Rarity nosem…) i inne. Mała rzecz, a jest naprawdę wartościowym szczegółem w tej scenie. Symbolizuje poniekąd jak miłe jest wspominanie takich chwil, a jak czasami wszystko może się obrócić przeciwko nam gdy ktoś zinterpretuje je po swojemu. Niestety, ale tą wzruszającą chwilę niszczy rozwścieczony tłum bronies, znaczy KUCYKÓW FANBASE’OWYCH manifestujący swoje idiotyczne, debilne, kretyńskie, kiepskie, małostkowe, infantylne, nacechowane stronniczością hasła jak na jakimś puczu – brakuje im tylko czarnych koszul. Przed drzwiami stoi Mane6 bez Twilight_Sparkle.gif i nie ma już dokąd pójść, bo nie da się uciec od tych żałosnych fanów. Bohaterki naszego serialu są…

Nawet Fluttershy, którą tak wszyscy męczą  o jej
słabe zmiany pod względem asertywności,
przez chwilę wyglądała tak jakby chciała
sprzedać liścia biednej Rarity.
ZDESPEROWANE! Nie mają chwili spokoju, załamanie nerwowe czai się za każdym kątem, palpitacja źrenic jest nieunikniona, nerwica, stany lękowe i ogółem zmiana podejścia do życia. Wychodzi na to, że każdy kucyk, który był z czegoś zadowolony częściowo dostał w nadmiarze i przesadnie. Oczywiście wszyscy się zgadzają, że coś trzeba z tym zrobić i niby na pomysł wpada nie kto inny jak nasz przyjazny sąsiad Starlight Glimmer z planem, którego nie chce nam ujawnić (widzom) bo to pewnie ma być niespodzianka, albo niespodziewajka [!sic].

FS + RD - confirmed! (RainbowShy albo FlutterDash)
W tym czasie Twilight próbuje przemówić do rozsądku nierozsądnych kucyków, a także odpowiada dziennikarzowi (idiocie [przypis autora]) na pytania, które tylko pokazują jakim bucem jest i jak bardzo można nie lubić dziennikarzy chociażby za takie zachowania. W sumie jakby się nad tym zastanowić to kucyki nie słuchają Twilight Sparkle i wręcz ignorują ją nie słuchając jej rad i logicznych argumentów. Czy to aby nie znaczy, że nie słuchają się autorytetu państwa jakim jest KSIĘŻNICZKA przyjaźni!? Nic to… w końcu z kolorowymi kucykami nie dyskutuje się, bo nie uzyska się odpowiedniego poparcia w wyborach. :) Jak to zawsze bywa w sytuacjach krytycznych gdy siła argumentów nie wystarczy jedynym logicznym wyjściem z sytuacji jest: piosenka. Tak jest, bohaterki zaczynają śpiewać o tym jak wiele się nauczyły dzięki temu, że są różne, mają swoje dziwactwa. Utwór jak i tekst ma sens i bardzo trafnie wpasowuje się w całą sytuację. Jednak tłum idiotów i fanów nie wierzy w tekst piosenki i dalej zaczyna sprzeczać się o rzeczy mało istotne i tylko najbardziej hardcore’owi fani mogliby uznawać za ważne w życiu. Niestety, ale naszym bohaterką zostaje wytknięte parę rzeczy, które według tłumu są bezcelowe i w ogóle. Mane6 zostaje pokonane poprzez ostrzał maszynowy pytaniami, które na dobrą sprawę nikogo nie obchodzą.

Poniżej garść screenów z odcinka wraz z mało znaczącym komentarzem, ponieważ myślę że piosenka miała fajny "teledysk". Oczywiście będą przeplatane z tekstem, żeby nie tworzyć sztucznego tłumu obrazkowego.

And than they kissed.
I tutaj chciałbym się na chwilę zatrzymać i pochylić nad tymi argumentami tłumu, wątpliwościami i zarzutami pod kątem naszych tęczowych bohaterek. Oburzenie wywołuje na przykład to, że (jak to mówi pewna starsza klacz w białych włosach i maści) Twilight Sparkle była lepiej napisana zanim dostała skrzydła i w ogóle. Oczywiście wy powiecie, że to takie doszukiwanie się na siłę nawiązań do fandomu i tej wielkiej dramy jaka panowała po premierze finału 3 sezonu MLP, gdzie Twilight rzeczywiście dostaje skrzydła i oficjalnie staje się alikornem. Czy ja wiem? Raczej muszę się nieco nie zgodzić, ale co mi tam… Dziennik został założony w sezonie 4, więc oczywistym jest, że po koronacji. Skąd taki argument? Czyżby Twilight pisała w dziennikach WSZYSTKO nawet to co się stało przed? A może przeniosła się do przeszłości by spisać księgę o sobie samej? A może na zakrapianej alkoholem imprezce u Pinkie zaczęła spisywać dosłownie wszystkie swoje perypetie? Mniejsza o to…

Nowa odsłona Małej Syrenki. Chociaż może w tym
przypadku to "Mały Hipokamp"

Wszystko jednak kończy się w naprawdę fajowej scenie. Podczas gdy Tłajlot i je koleżanki zdają sobie sprawę z tego, że logiczne argumenty nic tutaj nie dadzą. Pojawia się Starlight Glimmer w towarzystwie dwóch klaczek z początku odcinka. Chciały tylko powiedzieć naszym bohaterkom, że dzięki tej książce i wszystkim lekcjom jakie zostały w niej zawarte nauczyły się tak wiele o przyjaźni i dodatkowo ją wzmocniły. Twilight oczywiście akceptuje te słowa i wyznaje, że te wyrazy były dla niej właśnie tą małą rzeczą, która sprawia, że wszystkie lekcje jakich nauczyła się ze swoimi przyjaciółkami były tego warte – warte tej jednej małej chwili. Oczywiście wszyscy zapominają o tłumie i rzucają się w tak zwane „group hug”. *hugz* Uznają, że ich przygody były warte tyle zachodu i godzą się z tym jak źle został zinterpretowany dziennik.

Shipping RariJack potwierdzony, ale... nie wiedziałem,
że Rarity lubi być "na górze" :P

Koniec odcinka. Uff… to był długi wywód a właściwie poniekąd całkowite streszczenie fabuły. Jak zawsze zapraszam do plusów i minusów, a potem pogadaniu sobie jeszcze o podsumowaniu.


PLUSY:
  • cały pomysł i jego szlachetne działanie, dzielenie się doświadczeniem i swoimi przygodami ze wszystkimi kucykami w Equestrii,
  • wspominanie dziennika przyjaźni, który przecież był tak ważnym elementem nauki o przyjaźni zaniechanym potem z niewiadomych powodów,
  • odpały Rarity (nie no, naprawdę... tak dawno tego nie było, a przecież to tyle frajdy),
  • piosenka, była dobra i naprawdę podobała mi się,
  • Starlight Glimmer (tak, napisałem to) ale tylko w tej kwestii, że jak normalny przyjaciel próbowała pocieszyć kogoś, zrozumieć go, a nie stworzyć problem przyjaźni tylko po to aby samemu go naprawić. :/ 
  • indywidualne podejście każdego kuca z Mane6 do prowadzenia dziennika,
  • zakończenie, które naprawdę mi się podobało,
  • ilość fajnych wizualizacji podczas wykonywania piosenki.


MINUSY:
  • kuce w Equestrii to najwyraźniej banda nieogarów,
  • zachowanie Applejack było co najmniej jakieś takie głupie... od kiedy to każdy kucyk to jej przyjaciel czy coś?
  • mam wrażenie, że niektóre pomysły na zachowanie fanów było mocno przesadzone i irytujące.


ANI PLUSY, ANI MINUSY:
  • odwzorowanie debilności fanbase'u wielu seriali/książek/filmów (tak, to tyczy się również fanów MLP:FiM),
  • kopiowanie książek (a właściwie odnawianie zepsutych kopii) przy pomocy magii (neat)
  • dlaczego kuce są takie niemiłe dla Rarity!?
  • Equestria niczego się nie nauczyła a Mane6 tylko ustabilizowało swoje przekonanie o byciu bogami przyjaźni,
  • nawiązanie do tych głupich sprzeczek w fandomie MLP np. koronacja Twilight, czy Applejack i Pinkie Pie naprawdę są spokrewnione jak to powiedziano nie do końca w serialu i etc. Teoretycznie jest to plus, ale zawsze będę utrzymywał, że fanbase jest okropną rzeczą i zwykle upadkiem większości dobrych seriali (co też jest tylko w połowie prawdą).


Obowiązkowa dawka cukru - hug of death! *zawał*


PODSUMOWANIE

Pierwsze wrażenia po obejrzeniu odcinka miałem mieszane. Z jednej strony cały pomysł publikowania książki wydawał się niezmiernie ciekawy, a z drugiej akcja jaka panowała podczas tej jednej przygody miała liczne wzloty i upadki. Często ciekawe pomysły były tłumione bardzo wyolbrzymionymi zachowaniami innych kucyków z tła, ale gdy jakaś scena miała pokazać swój potencjał – to pokazywała go w wystarczająco satysfakcjonujący sposób.

Wartym wspomnienia jest fakt iż scenariusz napisał sam M. A. Larson, który już wcześniej miał do czynienia z serialem i większość jego odcinków pokazywała klasę i zaangażowanie w świat wykreowany na potrzeby pastelowych kucyków czwartej generacji. Warto tutaj wspomnieć o odcinkach takich jak „Return of Harmony” czy „Luna Eclipsed”. Większość pisarzy, zwłaszcza tych nowych, wykazuje się nieznajomością klimatu serialu i braku odpowiedniego warsztatu jaki powinien być zaaplikowany w losy postaci. Dochodzi wtedy do bardzo dziwnych odcinków, które wręcz są nudne i psują rewelacyjne pomysły (przykładowo „P.P.O.V.”). Jednakże Larson pokazał, że mimo swojej nieobecności daje radę i pisze, może nie genialne, ale przyjemne odcinki utrzymane w duchu MLP.

Co do fabuły to muszę nadmienić, że nie jest aż tak szablonowa. Owszem, coś się dzieje potem wszystko idzie nie po myśli bohaterów i trzeba znaleźć rozwiązanie. Lecz tym razem mamy do czynienia z sytuacją gdzie Twilight Sparkle poprzez dobre intencje i wspaniały pomysł zasmuca swoich przyjaciół nie ze swojej winy. Biedna Twilight…

Zaskoczył mnie fakt, iż Starlight Glimmer została napisana w sposób „w miarę naturalny”. Nie emanuje już tą sztucznością i chęcią nauczenia się nowych rzeczy jednocześnie wykazując to nowe lęki przed sztucznymi sytuacjami. Tutaj jest miła, współczująca, służąca dobrą radą i bardzo fajną postacią. I o to mi chodzi! Zero sztucznych sytuacji, zero wymuszonych lekcji, zero głupiego humoru i tyle. Więcej nie mam do powiedzenia.

Ale niestety nie można wszystkiego chwalić. Zaskoczyła mnie głupota kucyków w Equestrii… Przecież księżniczka przyjaźni i jej przyjaciółki (które uratowały Equestrię parę razy) jest na pewno znana w szerszym gronie, a wszyscy zachowują się tak jakby pierwszy raz widzieli ich na oczy. Ale myślę, że to miał być cały dowcipas tego odcinka.

Następnie mogę się przyczepić do tego, że scenariusz chciał zawrzeć dużo rzeczy i wątków, ale może było ich za dużo? W ogóle gdzie był Spike gdy cały ten Armagedon miał miejsce? Gdzie była księżniczka Luna? A gdzie Celestia? Dlaczego brat Twilight nie odwiedził jej aby pogratulować? Dlaczego Applebloom ma czerwoną kokardkę a nie np. zieloną? Czy papier użyty do wydruku książek był ekologiczny? Kiedy poznamy alfabet, gramatykę i prawdziwą wymowę głosek w języku kucyków? Te pytania często pojawiały się w mojej głowie podczas oglądania tego odcinka z zapartym tchem.

Na ogromny plus moim zdaniem zasługuje napisanie odcinka skupiającego się w teorii na Twilight Sparkle, a tak naprawdę również i na pozostałym Mane 6. Tak rzadko widuje się tego typu odcinki, bo zwykle autorzy skupiają się na dwóch, góra trzech postaciach i na tym poprzestają. Zwykle przemycana jest Trixie i Starlight jako „te nowe przyjaciółki tak bardzo dopracowane i z tak bogatą historią”, a prawda jest taka że są jednym wielkim FANSERVICE. Ale to temat na inny czas…

Reasumując odcinek jest w miarę solidny, nie jest to szczyt geniuszu ale na pewno wiele radości dostarcza oglądanie całej akcji. Fakt, iż zachciałem obejrzeć jeszcze raz ten odcinek i dalej mi się podobał świadczy o tym, że ma w sobie potencjał. Owszem, akcja jest trochę przyśpieszona, debilność kucyków z Equestrii zakrawa o dzieło sztuki, niektóre zarzuty dla Mane6 są wręcz absurdalne, ale… w każdej scenie można było znaleźć co najmniej ten jeden plusik, który sprawiał że wszystko stawało się chociażby znośne. Nie podobała mi się scena pytań do Fluttershy, ale małe akcenty Twilight i Starlight naprawiły wszystko. Nigdy nie czułem się zdenerwowany jakąś akcją, czego nie mogłem powiedzieć o odcinku „All Bottled Up”, ale… to historia na inny dzień.

Ostatecznie pragnę wystawić ocenę dosyć surową, czyli 8,5/10. W mojej skali ocen oznacza to „Interesujący/Ciekawy” i tak właśnie było. Pomysł był ciekawy, reakcje Mane6 interesujące, rozwiązanie dosyć nietypowe, bo nie dawało w 100% satysfakcjonującego zakończenia jednocześnie będąc takim. (Polski taki Pro). Daję tutaj to 0,5 do oceny, gdyż po naprawie paru dziwactw odcinek miałby solidną dziewiątkę. Czy wrócę do tego odcinka kiedyś? Tak, chociażby dlatego, że Rarity dała niezły odpał w jednej scenie. :P



Komentarze